W połowie drogi między domem a wakacyjnym wspomnieniem, z ciekawości i z chęci zwiedzenia nowego miejsca. Z noclegiem na ostatnim piętrze tuż pod chmurami. Przystanek Wiedeń. Kolejna już europejska metropolia, którą zwiedzamy w drodze powrotnej. Bez przewodnika i z wielkim znakiem zapytania.
Po blisko ośmiu godzinach jazdy wysiadamy wreszcie z samochodu i stajemy przed rzeźbioną bramą przy Josefstadterstrasse 9. Kręcone schody prowadzą nas na ostatnie piętro. Krótkie spodenki i t-schirty - założone 600 kilometrów temu - kompletnie nie wpisują się w klimat zaniesionego chmurami Wiednia. Zakładamy cieplejsze ubrania i zabieramy aparat. Ruszamy przed siebie. Gotowi na wędrówkę śladami potęgi dynastii Habsburgów. Tropem smaku tortu Sachera, w rytmie walców Straussa i symfonii klasyków wiedeńskich.
W ciągu kilku minut docieramy do Dr. Karl-Leuger-Ring, na rozległy Rathausplatz, który za panowania cesarza Franciszka Józefa był miejscem parad wojskowych. Neogotycka budowla ratusza najwyższą ze swoich pięciu wież niemal dotyka nieba. Zbierający się przed olbrzymich rozmiarów ekranem ludzie czekają na kolejny filmowy wieczór. Właśnie trwa doroczny Festiwal Filmów Muzycznych gromadzący rzesze melomanów i smakoszy, którzy w pobliskich restauracyjkach i kawiarniach - przy dźwiękach oper lub symfonii - odkrywają smaki całego świata.
Podążając śladem innych, trafiamy pod budynek parlamentu.
Fryzy, posągi, kolumny. Pallas-Athene-Brunnen ( Fontanna Pallas Ateny ) jest naprawdę imponująca. Nie potrafię oderwać wzroku od kamiennych postaci spoczywających u stóp olbrzymiego posągu greckiej bogini - czterech rzeźb - alegorii największych rzek imperium austriacko - węgierskiego.
Niebywała dbałość o szczegół, zadziwiająca lekkość, postacie jakby gwałtownie unieruchomione ciężarem kamienia, a mimo to pełne emocji i życia. Dzień przeglądający się w zebranej pod fontanną krystalicznie czystej wodzie.
Mijamy budynek Burgtheatre. Pierwszą scenę imperium, która powstała dzięki przekazaniu przez cesarzową Marię Teresę pałacowej sali do gry w piłkę do dyspozycji trupy teatralnej Karla Selliersa. Przez wysokie, otwarte okna Cesarsko - Królewskiego Teatru Dworskiego dostrzegam okazałe kryształowe żyrandole. Przez chwilę słyszę w sobie rytm walca, szum bogatych sukien wirujących Starussem, życie imperium.
Szerokie, reprezentacyjne ulice Wiednia w niczym nie przypominają ciasnych uliczek Trogiru.
Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się w samym sercu wiedeńskiej Starówki - przed siedzibą władców Austrii, królów i cesarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego oraz Cesarstwa Austrii. Hofburg, zimowa rezydencja monarchii, centrum polityczne i kulturalne Europy. Kompleks pałacowy wybudowany przez Habsburgów jeszcze w XIII wieku. 18 skrzydeł, 19 dziedzińców, 2600 pomieszczeń ... Trudno nie ulec magii tego miejsca !
Stoję na dziedzińcu In Der Burg, na którym w czasach świetności dynastii odbywały się wyścigi konne i bale, wsłuchuję się w stukot końskich kopyt, turkot kół przemykających obok nas dorożek. I mam wrażenie, że to miejsce żyje trochę poza czasem. Że nic się tu nie zmieniło od chwili śmierci ostatniego cesarza Austrii.
Zadzierając wysoko głowy przystajemy na Josefsplatz, przed oknami Biblioteki Dworskiej, onieśmieleni wielkością i otaczającym nas przepychem.
Opuszczamy dziedziniec In Der Burg i przechodzimy przez bramę. Zostawiamy za sobą muzeum cesarzowej Sissi, pełne pamiątek po najbardziej niezwykłej i uwielbianej przez Austriaków cesarzowej, żonie Franciszka Józefa. Wokół nas mnóstwo dorożek czekających na chętnych do podążania śladem minionej monarchii. Jedynie słuszny środek transportu po historii miasta.
W zasięgu wzroku najdroższe ulice Wiednia - Habsburgergasse, Grabenstrasse i Stephansplatz. Wielki świat mody na wyciągnięcie ręki. Versace, Chanel, Prada. Kuszą bajecznymi aranżacjami mocno oświetlonych witryn.
Na Grabenstrasse odkrywamy kawiarnię Juliusa Meinla, w której oprócz możliwości wypicia najlepszej na świecie kawy w absolutnie magicznym ogródku, można kupić czekoladę z rozmarynem i tymiankiem czy kandyzowane owoce z pastą z wanilii w białej czekoladzie... Zza przeszklonych ogrodzeń dobiega śmiech siedzących przy kawiarnianych stolikach ludzi. Obok maleńkich filiżanek wypełnionych zapachem szlachetnych odmian ziaren z górzystych rejonów Afryki Wschodniej - smaki dawnego Wiednia zamknięte w bajecznych kształtach czekoladowych form, torciki ciężkie od opływającej je czekolady.
Nie potrafię oderwać się od witryn prezentujących dostępne łakocie i specjały. Od klimatu tworzonego przez miejsce, ludzi i specyficzny aromat. Chłonę każdy dźwięk i zapach, poznając Wiedeń od podszewki. Jego nieprawdopodobną elegancję i dobry smak.
Tłum gęstnieje. Dorożki ustępują miejsca kolorowym rikszom.
Jesteśmy na Platz Graben. Wokół nas metaliczny błysk współczesności wypełniający oczy sklepowych wystaw. I najbardziej zauważalny ślad historii tego miejsca - Kolumna Morowa ( Pestsäule ), znana też jako Kolumna Trójcy Świętej ( Dreifältigkeitssäule ). Marmurowy monument wzniesiony przez Leopolda I w 1679 roku na pamiątkę ocalenia go od epidemii czarnej śmierci dziesiątkującej mieszkańców Wiednia. Kłębowisko ciał, alegorycznych postaci i aniołów robi na mnie ogromne wrażenie. W XVII wieku na Platz Graben w połowie drogi między świecką częścią miasta - pałacem
Hofburg, a częścią o zabudowie sakralnej - katedrą
Św. Stefana, znajdował się sporych rozmiarów wykop, w którym chowano ciała zmarłych na dżumę.
Zmierzamy w kierunku Stephansplatz.
W centrum placu - pełna przepychu Katedra Świętego Szczepana w całości zbudowana z ciosanego kamienia. Jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli Austrii. Zza zamkniętej Bramy Olbrzyma ( Riesentor ) - w czasach monarchii otwieranej wyłącznie dla cesarzy - dobiegają nas dźwięki koncertu organowego. Roześmiani ludzie w strojach z epoki rozdają spacerującym zaproszenia. Na kolorowych kartonikach widać portret Wolfganga Amadeusza.
Zafascynowana wyglądem katedry wciąż spoglądam w górę. Na strzelistą, mierzącą blisko 137 metrów Wieżę Steffl, na zjawiskowy dach z mozaiką z glazurowanych płytek tworzącą godło dynastii Habsburgów.
Jeszcze tylko zakupy w maleńkim sklepiku z łakociami tuż obok katedry. Torciki Sachera, marcepanowo - orzechowe czekoladki w miniaturowym pudełeczku z wizerunkiem Mozarta. Smak cesarsko - królewskiego Wiednia. Zabieram go ze sobą. Podobnie jak oczarowanie i złożoną miastu i sobie obietnicę - że jeszcze tu wrócę. Na Josefstadterstrasse 9. Na Starówkę. I że naprawdę dokładnie odrobię tą nieprawdopodobną lekcję historii.
Pozdrawiam - M.
Wiednia na żywo jeszcze nie widziałam, ale Twoja fotorelacja zachęca do wizyty.Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :) Pozdrawiam - M.
UsuńDziękuję za cudowną opowieść czytałam .............i przeniosłam się w czasie.Jestem pod ogromnym wrażeniem Pani pisania nie tylko o Wiedniu wchodząc na Pani bloga jestem w innym wymiarze - moim wymiarze jeszcze raz dziękuję Honori
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miły komentarz :) Cieszy tym bardziej, że motywuje i dowodzi, że przekaz słowny jest równie istotny, jak zdjęcia. Pozdrawiam ciepło - M.
Usuńcudowna wycieczka, dziękuję
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka. Mam ogromną ochotę na Wiedeń. Jadą do Chorwacji, również przejeżdżaliśmy przez to piękne miasto. Mamy w planach kiedyś zatrzymać się tam na chwilę :)
OdpowiedzUsuńJa tez kilkakrotnie przejeżdżałam przez Wiedeń i nie miałam pojęcia, jak pięknym jest miastem ! Zawsze staramy się coś zwiedzić w drodze powrotnej i tym razem padło na stolicę Austrii - nie zawiodłam się i naprawdę polecam, warto ! Pozdrawiam - M.
UsuńDawno tam nie byłam :) Narobiłaś mi ochoty.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie ostatnia moja wizyta w tym mieście, bo mam wrażenie niedosytu, a na dodatek dopiero po powrocie do domu odkryłam,ilu wspaniałych miejsc jeszcze nie udało mi się zobaczyć ! Już bym tam wróciła ... ;) Pozdrawiam - M.
UsuńCudowny Wiedeń, świetna fotorelacja. Znowu zapragnęłam tam pojechać i zjeść torcik Sachera, mniammmm ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje za wspomnienia z przed lat....Super zdjęcia....pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia, piękne wspomnienia... tymbardziej, dziś w pierwszy dzień szkoły... dziękuję kochana!!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki i miłego tygodnia
Buziaki - M.
UsuńKiedyś tam byłam, dawno i nie zwracałam wtedy uwagi na takie szczegóły architektoniczne. Muszę tam wrócić bez dwóch zdań. Pamiętam pyszną kawę z cynamonem i wanilią :-)
OdpowiedzUsuńHmmmm... wystarczy wydrukować Twojego posta i przewodnik zbędny!
Buziaczki i przytulasy wrześniowe - D.
Dominiś, za mało widziałam, za mało zdjęć zrobiłam, za mało wiem ;) Ale wiem, że jeszcze tam wrócę. Cudne miasto :) Całuski - M.
Usuńojoj jak tam jest pięknie. Maszko dzięki za taką cudna fotorelację :-)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie nawet ;) Pozdrawiam ciepło - M.
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńNigdy w Wiedniu nie byłam, chociaż czasem przejeżdżam przez to miasto.
Chyba zaplanuję tam wycieczkę, bo widzę, że warto.
Uściski :))) s.
Naprawdę warto ! Planuj, nie będziesz żałować :) Pozdrawiam - M.
UsuńMoje małe marzenie,Wiedeń;)) Piękne zdjęcia,cudowne miejsce:))
OdpowiedzUsuńMarzenia są po to, że by je spełniać. Trzymam mocno kciuki :D Pozdrawiam cieplutko - M.
UsuńFantastycznie! Czytając Ciebie kupiłabym i wzięła od Ciebie wszystko :)))
OdpowiedzUsuńHa ! czas pomyśleć o małym biznesiku... ;) Buziaki - M.
Usuńpiękne zdjęcia.... a Wiedeń ? taki klimatyczny, nigdy nie bylam, mam nadzieje, że kiedyś uda mi się odwiedzić to wyjątkowe miasto
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Trzymam kciuki, bo Wiedeń jest naprawdę cudny. Pozdrawiam - M.
UsuńWspaniały spacer nam przygotowałaś! Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńEwa
Ja też tam chcę, najlepiej wieczorem. Bardzo nastrojowe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńWieczorem jest naprawdę magicznie. I gwarno, jak za dnia ;) Pozdrawiam - M.
Usuńświetne zdjęcia ! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, Wiedeń mam w planach na wiosnę :)
OdpowiedzUsuńMoże się uda :)
Piękne te uliczki, piękne kamieniczki! Wspaniałe miasto!
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia, wspaniała relacja, jakże zazdroszczę! Nie tylko zwiedzania, ale także i smaków :) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak ktoś kiedyś powiedział "Wiedeń to taki Paryż, tylko bez Francuzów";) Coś w tym jest moim zdaniem, bo w obu miastach czułam podobny klimat i chciałabym do nich jeszcze wrócić;)
OdpowiedzUsuń