Serenissima. Najjaśniejsza. Miasto unoszące się na wodzie. 118 wysp połączonych siecią kanałów i mostów. Mekka artystów olśniewająca malowniczymi zakątkami. Dekadenckie miasto będące od wieków nieustanną inspiracją . Wenecka Laguna. Pierwotnie - schronienie dla uciekinierów, gwarancja bezpieczeństwa przypieczętowana obecnością jednego z czterech żywiołów - wody. Potęga morska na Adriatyku i wschodniej części Morza Śródziemnego.
O zwiedzeniu Wenecji marzyłam od lat. Od momentu, kiedy na ścianie pokoju zawisły trzy olbrzymie czarno - białe plakaty oprawione w ramy, nie mogłam przestać myśleć o tym pływającym na wodzie mieście. Zauroczyło mnie światło załamujące się na falach, ażurowa konstrukcja mostu łączącego dwa brzegi kanału i ten trudny do zdefiniowania klimat sfotografowanych przez Heiko Lanio miejsc. I ... powtarzałam sobie w myślach, że kiedyś tam pojadę ...
Dlatego pewnie, planując drogę powrotną z Chorwacji, M. brał pod uwagę możliwość nadłożenia blisko 400 kilometrów i .... odwiedzenie Wenecji. Chyba nie muszę pisać o tym, co działo się z moją wyobraźnią ?! o tym, jak bardzo realne stały się moje spacery ciasnymi, urokliwymi uliczkami i weneckimi sestieri ( dzielnicami ), mieszczącymi się na poszczególnych wysepkach, połączonych siecią kanałów i urokliwych mostków ?!
Kilka godzin jazdy przez Chorwację. Słowenia, granica słoweńsko -włoska, Triest, Preganziol. Mały hotelik, w pobliżu którego znajduje się stacja kolejki dowożącej turystów do Wenecji. Pierwszy nocleg. Płytki sen, ciągłe spoglądanie za okno, czy już się rozwidnia. Wstajemy. Kawa z mlekiem smakuje wybornie, do tego typowo włoskie śniadanie ( na słodko ! ). Wychodzimy z hotelu i po chwili stoimy już na peronie. 30 minut w podmiejskim pociągu dłuży się niemiłosiernie ! Z wielkim natężeniem wsłuchuję się w komunikaty rozbrzmiewające w piętrowym wagonie kolejki. Uśmiecham się, bo przecież niezależnie od podawanych informacji z pewnością zauważę, że zbliżam się do celu - tory kolejki przebiegają wzdłuż grobli, łącząc Serenissimę z terrafermą ( stałym lądem ). Moja niecierpliwość sięga zenitu !
Wysiadamy. Przechodzimy przez halę stacji Venezia Santa Lucia. Pierwszy rzut oka na kanał i most znajdujący się tuż obok dworcowych schodów i ....... już wiem, że moja wyobraźnia nie wyczarowała niczego, czego nie mogłabym zobaczyć " na żywo ".
Wchodzimy na pierwszy most wzniesiony nad słynnym Canal Grande. Przyglądamy się stłoczonym gondolom i wypełnionym po brzegi vaporetti, dużym motorowym łodziom, pełniącym rolę tramwaju . Z pobliskiej kawiarni dobiega gwar rozmawiających.
Każdą cząstką odczuwam ten niesamowity klimat. M. pogania, przed nami naprawdę długi spacer. Musimy dotrzeć do mostu Rialto i - oczywiście - do Placu Św. Marka. A ja już wiem, że moja fascynacja tym niezwykłym miastem będzie jeszcze silniejsza. Dźwięk migawki aparatu towarzyszy mi nieustannie. Pierwsze rodzinne zdjęcia " z Wenecją w tle ". Ruszamy dalej. Schodzimy w dół. Przed nami labirynt ciasnych, urokliwych uliczek .
Poznajemy nieco inne oblicze Wenecji. Mijamy miejsca, których zdjęć nie znajdzie się w przewodnikach czy folderach turystycznych. Fotografuję detale, fragmenty, fakturę i kolor - prawdziwą twarz odwiedzanych miejsc. Poskładane w całość z ujęciami panoramicznymi i " pozowanymi " - oddają autentyczny klimat miasta.
Mijamy urocze sklepiki lokalnych artystów ( mascareri ), zajmujących się ręcznym wyrobem słynnych weneckich masek ( tradycja ta sięga XIII wieku ! ). Bajeczne formy, feeria barw. Groteskowy uśmiech obok chłodnych, pustych oczu.
Różnorodność kształtów masek jest fascynująca. Bauta ( biała maska bez żadnych zdobień uzupełniona czarnym płaszczem ), Moretta ( aksamitna maska dla kobiet z przyszytym guzikiem, który należało trzymać w ... ustach ... ), Pantalone, Arlecchino. I najciekawsza - Medico della Peste ( Lekarz Dżumy ) z długm dziobem / nosem, do którego wkładano mieszankę ziół zapewniającą dottore bezpieczeństwo w przypadku kontaktu z chorym. Zaglądam przez otwarte drzwi do wnętrza sklepu. Pochylony nad swoim warsztatem mascareri nawet na chwilę nie odrywa się od pracy.
Pokonujemy kolejne mostki łączące kanały i przyglądamy się zręcznie manewrującym gondolierom.
Odkrywamy przejścia, zaułki, mało uczęszczane miejsca, co w Wenecji, mieście odwiedzanym rocznie przez blisko 20 milionów turystów, nie jest wcale takie proste.
I nagle - Ponte di Rialto, nad Canal Grande - " najpiękniejszą ulicą świata ", główną arterią wodną miasta. Przebijamy się przez tłum okupujący ażurową konstrukcję. Znam ten most. Z plakatu. Dotykam ręką chropowatego muru balustrady i kilkakrotnie powtarzam cicho - teraz naprawdę znam ten most...
Schodzimy po kamiennych stopniach Ponte di Rialto i skręcamy w lewo. Kręte uliczki prowadzą w nas w głąb miasta. Zaczynamy odczuwać zmęczenie. W pewnej chwili, za przykładem innych, zadzieramy wysoko głowy. Trudno nie wyrazić głośno swojego zachwytu. Przed nami Basilica di San Marco. Pięć bogato zdobionych kopuł w stylu bizantyjskim, mozaiki inkrustowane złotem, płaskorzeźby będące najważniejszym zabytkiem rzeźby romańskiej we Włoszech.
Tuż obok - Torre dell' Orologio ( Wieża Zegarowa ). Na tarczy mechanizmu zegarowego umieszczono kalendarz, znaki zodiaku, fazy księżyca i układ słoneczny. Mocno niebieska barwa zegara wyraźnie odcina się od jasnego muru.
Podchodzimy pod mury Pallaco Ducale ( Pałacu Dożów ). Wenecki gotyk. Lekkość ażurowych arkad robi na mnie olbrzymie wrażenie. Geometryczny wzór z biało - różowego kamienia ozdabia mury pałacu - centrum życia politycznego Wenecji.
Przez dłuższą chwilę stoimy jak zaczarowani na Placu Św. Marka, po czym udajemy się na Riva degli Schiavoni ( Nadbrzeże Schiavoni ). Oglądamy słynny Ponte dei Sospiri ( Most Westchnień ).
Wtapiamy się w tłum turystów.
Zmęczenie, upał. Obawa, że nie zdążyliśmy jeszcze zobaczyć tak wielu miejsc. Dziesięć godzin marszu daje się jednak we znaki ... Zamykam oczy i próbuję zatrzymać w środku wszystkie emocje, każdą myśl i refleksję towarzyszącą mi zwiedzaniu Wenecji. Idziemy w stronę stacji kolejowej. Każdy pokonywany most to jak zdobycie olbrzymiej góry. Jeszcze tylko 30 minut drogi kolejką. Stacja Preganziol. Hotel. Zasypiam natychmiast i ... dalej - choć w nieco inny już sposób - spaceruję urokliwymi uliczkami Serenissimy .
Najjaśniejszej.
Pozdrawiam - M.