środa, 30 lipca 2014

Średnia urlopowa




 Moja średnia urlopowa ?   -   czasem   słońce,   częściej   deszcz. W zdecydowanej większości przemoczona. Zaniesiona ciężkimi chmurami, mokra. Bez widoków na przejaśnienie, ze słońcem stale obecnym dla innych i zawsze gdzie indziej.  Dopiero kilka dni temu  przyszło lato, wreszcie jest upalnie. Dlatego czas zwolnił jeszcze bardziej. To, co trzeba - samo przekłada się na później, by potem  - w drodze burzliwych dyskusji - uzgodnić ze mną, że wcale już nie jest konieczne.

 

Wokół mnie zakurzony, rozpalony od słońca miejski slow time,  w trybie mocno spowolnionym. Wieczorny dźwięk talerzy i sztućców dobiegający z dziesiątek otwartych na  upał mieszkań. Niezliczone okna, które  mrugają w zgodnym rytmie najświeższych afer i informacji. Polityczna rzeczywistość dziejąca się  -  na szczęście  i  z wyboru  -  gdzieś poza mną i  bez mojego udziału. Ledwo wyczuwalny od gorąca puls miastaChłód wieczora przynoszący wyraźną ulgę.

 
 

Słucham kojącej muzyki wentylatora -  bez wyraźnego metrum, z jednostajnym rytmem wirującego silnika. Odprężającej.  Z  porcją lodów śmietankowych - dla ochłody i wbrew wszelkim zaleceniom modnych aktualnie diet. Tworzę substytut miejsca pełnego melodii cykad. I słucham prognoz pogody, by sprawdzić swoje szanse na  poprawienie ogólnej statystyki. Mojej  średniej urlopowej, w której częściej jest słońce, a tylko czasem deszcz.


Pozdrawiam - M.



PS - następnym razem zabiorę Was na balkon :) M.

środa, 23 lipca 2014

Summertime



  
Czas na lato. Na siebie. Czas sfokusowany na detal i na niebanalną urodę rzeczy prostych. Czas płynący zupełnie inaczej, bardziej do wewnątrz, nieoznaczony żadną datą. Dający szansę na odnalezienie zostawionej gdzieś na potem tolerancji dla własnych błędów. 

 

Zatrzymany, pachnący deszczemZ odrobiną koloru. Z  leniwie drzemiącym popołudniem i chodzącym własnymi drogami zegarkiem. Znacznie łatwiej wywołujący uśmiech.




Czas  słodko - gorzki, o smaku domowej lemoniady, z dodatkiem mięty i zimną od kostek lodu szklanką.


Summer(-)time w wielkim mieście. Na balkonie.
 

 
Pozdrawiam - M.

 


*****************   
Niebawem więcej zdjęć - całości. Tacy, którą muszę wreszcie  skończyć, poduch kupionych u Magdy. Summertim - u.

czwartek, 17 lipca 2014

Sezon ogórkowy

 

Nic wielkiego.  Kilka  gałązek kopru.  Ziele angielskie  i  liść laurowySoli tyle, ile litrów wody + jedna łyżka więcej.  2 kilogramy mocno chropowatych ogórków. Łyżka ziaren gorczycy, korzeń chrzanu. Kilka dni cierpliwości - choć o nią tu przecież  najtrudniej.
  
 
 Zamknięty w szklanym słoju zapach.  Kopru, chrzanu, czosnku. Domu nagrzanego latem. Jeden słoik. Nic wielkiego. Zaledwie na dziś i parę dni do przodu. A potem znów trzeba będzie napisać na kartce z zakupami : 2 kilogramy mocno chropowatych ogórków, kilka  gałązek kopru, ziele angielskie. I liść laurowy. 

 
Sezon ogórkowy. Między ciężkimi od wody chmurami. Między kolejnymi gwałtownymi  i  wciąż pomrukującymi z niezadowolenia burzami. Ze spacerem po chleb i mleko - między kroplami deszczu.  Z wiszącym tuż nad głową granatowo - ołowianym niebem.  Ze zdjętą szyną z jednego dziecięcego palca  i  wywichniętą rzepką w drugim dziecięcym kolanie. Kuśtykający. I wciąż bez jednoznacznej odpowiedzi na znów aktualne pytanie - dlaczego ogórek nie śpiewa ?


Zawieszona między ogórkami, zdjętą szyną i  wywichniętą rzepką  - pozdrawiam  - M.


czwartek, 10 lipca 2014

Roślinowe sny




Szczęście to nic wielkiego, to zwyczajne tu i teraz. Drobiazgi celebrowane z największą uwagą  i z ogromną pieczołowitością. To wspólna codzienność, zwykłe między nami dzianie się  i  nie - dzianie. Ale też nierzeczywista w naszym domu rzeczywistość - trochę na opak i nie do końca wprost. Szczęście to wspólnie krojony chleb, odłowiony z za bardzo podgrzanego mleka kożuch i trzymane w największej tajemnicy mleczaki, których  - dziwnym trafem  - nie zdążyła zabrać Zębowa Wróżka. To też poprawiany wciąż szalik i  ten specyficzny zapach koszuli , w który tak chętnie zanurzam twarz. To dzielony na pół rachunek za odpowiedzialność i zawieszona  między nami wiele mówiąca cisza. Wolna od niedomówień, krzycząca akceptacją i pozytywnymi emocjami. Gotowany wspólnie obiad i podgrzewające myśli czerwone wino.
 


Tylko tyle ? Tak, bo szczęście to przecież ta dziejąca się codziennie zwyczajność. Gotowana kolejny raz pomidorowa, której się nie lubi, ale za to lubią ją inni. Niedokiszony ogórek, bo przecież małosolny jest zdecydowanie lepszy. I spakowane w podróż sitko do przecedzania wszelkich sosów i zup - bo dobrze wiesz, mamo, że tego gęstego to nie lubię. Wiem. I wiem też, że to wszystko składa się na moje wyspy szczęśliwe, gdzie zasypiam z przyniesionym mi na dobranoc misiem i wyszeptanym do ucha: " ładnych, pięknych, kolorowych, roślinowych snów ". Gdzie wszystko jest takie, jakie być powinno, choć nieraz wbrew wszelkim poradnikom i zaleceniom fachowców. Roślinowe właśnie, nasze.

***************

 Z wysp szczęśliwych pozdrawiam - roślinowo śniąca M.

sobota, 5 lipca 2014

Świat prze(d)stawiony




Wakacje. Zwolnione tempo życia. Luz. Czas łaskawie leniwy, bardzo teraźniejszy, jeszcze niedokonany. Zaplanowany, choć wcale nie obowiązujący. Za to obiecujący. 
  
  
Tworzę nowy, wakacyjny porządek, mój świat prze(d)stawiony  -  na błogi tryb oznajmujący. Czas akcji -  letni, od wczoraj do za kilka tygodni. Miejsce akcji - różne. Raz - jak w greckiej tragedii - ograniczone powierzchnią mieszkania i barierką balkonu, innym razem nieograniczone - wolne od przejść granicznych i  barier językowych. Bez okazywania paszportów zaczerwienionych od  pieczątek  i  wiz . Akcja - dzięki zastosowaniu ogromu form czasownikowych - dynamiczna i nieprzewidywalna. Odmieniana przez osoby, choć za każdym razem wyłącznie w liczbie mnogiej. Bohaterowie - to zdecydowanie kategoria pluralia tantum, bez wyraźnego faworyzowania kogokolwiek i z byle powodu. Typ  narracji -  subiektywna i pierwszoosobowa, pamiętnikarska.  Emocjonalna. Przebieg wydarzeń ... ? Nadal niejasny i -  jak zwykle w naszym przypadku - wiadomy w ostatniej chwili. Od piątku zdążył się pojawić zaledwie jeden punkt : 1. Odsypianie zaległości i pierwsze porządki w domu. Co dalej ? Jeszcze nie wiem, choć liczę na nieprzewidywalny rozwój wypadków i finansowe deus ex machina...



 Pozdrawiam - M.