Korzeń goryczki żółtej, kwiat bzu czarnego i dziewanny. Ziele werbeny, paracetamol 500 mg, ksylometazolina chlorowodorku. Góry chusteczek, poduszek i niesprawdzonych testów. Ciepły koc na wyciągnięcie ręki. A pod kocem ? Zapchane zatoki, temperatura, ból głowy. Za gorąco. Za zimno. Za słabo. Źle. Sennie i obojętnie. I wcale nie - zdrowo.
Wrzesień jak zwykle przywitał nas pierwszymi objawami przeziębienia. Potem było już tylko gorzej. Kichająco i z zachrypniętym gardłem. Z podwyższoną temperaturą i obniżoną tolerancją na dźwięki, problemy i głupotę. Dom opanowały chusteczki, gorąca herbata z sokiem malinowym i najrozmaitsze tabletki. Wykrztuśne, odtykające, udrożniające, przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Żółte, białe, czerwone i różowe. I niebezpiecznie szerząca się inwazja - wirusów, bakterii i recept. Zbiorowe a .... psik ! - na cztery nosy i cztery obolałe gardła. Kakofonia skrzypiących głosów i siorbanie w chusteczkę. Stany pod - gorączkowe i wysoko - gorączkowe. Uczucie rozbicia, przybicia i wbicia - w poduszkę i w miękką kanapę. Kiepski coś ten start w jesień... A .... psik !
Pozdrawiam serdecznie wszystkich współkichaczy i tych, którzy wszystko jeszcze mają przed sobą ... ;) - M.
*********************
Ps - Pamiętacie z dzieciństwa fantastyczny wierszyk Ludwika Jerzego Kerna ? Ja pamiętam zaledwie fragment, a szkoda : " Ledwo nastanie jesień złotowłosa, katar nosokrążca zaczyna krążyć od nosa do nosa. Czasem wchodzi lewą, czasem prawą
dziurką. Wszystkie nosy uważa za swoje podwórko... ". Czy ktoś pamięta cały tekst ?!