Bo przecież wszystko zależy od tego, co tak naprawdę chce się zobaczyć.
Zmęczenie z powodu żmudnych przygotowań, wciąż bolący nadgarstek czy to rozcięcie na ręce kompletnie nie wiadomo skąd.
Zmęczenie z powodu żmudnych przygotowań, wciąż bolący nadgarstek czy to rozcięcie na ręce kompletnie nie wiadomo skąd.
Obrus, który za nic nie chciał się doprasować i przypalany po kilka razy bigos. Dekoracje szykowane z okazji wesołych świąt i na małą chwilę po. Przepełnioną listę świątecznych zakupów i wyjmowane z brudnej kałuży (po) święcone jajka.
Można też w tym wszystkim zobaczyć zwykłe zmartwychwstanie - wciągam więc powietrze głęboko przesiąknięte wielkanocą. Słucham toczących się rozmów i patrzę. Docieram siłą rzeczy do prawdziwego sedna. Do tego tak oczywistego, co zgubiło się na chwilę w pogoni za tym, co w gruncie rzeczy mało istotne..
I już wiem, że liczą się przede wszystkim ludzie spotkani przy wspólnym stole. Jak zawsze.
Pozdrawiam - M.