Trogir . Mieszanka stylów zapewniająca niecodzienne doznania estetyczne. Portowe miasteczko, którego wąskie uliczki i liczne zabytki pozwalają na małą wędrówkę w czasie. Magiczne miejsce z historią sięgającą aż do III wieku przed naszą erą, kiedy to greccy koloniści założyli osadę o nazwie Tragurion - Kozie Wzgórza.
Labirynty wąskich uliczek, okruchy historii wtopione we współczesność. Estetyczna uczta - kolory zgaszone, jakby wypłowiałe i spalone mocnym południowym słońcem.
Patrzę na Pałac Ćipiko ze wspaniałymi oknami w stylu weneckiego gotyku, Katedrę św. Wawrzyńca i jej zjawiskowy wręcz portal w stylu romańskim, nagie figury Adama i Ewy. Efekt ? Nieustanny zachwyt nad połyskującym w słońcu kamieniem noszącym ślady ludzkiej ręki.
Wehikuł czasu przenosi mnie w przeszłość odległą o setki lat. Podziwiam Twierdzę Kamerlengo wzniesioną przez Wenecjan w XVw. , Pałac Stafileo.
Zagłębiam się w zaułki kryjące kolejne ciekawostki, uliczki pełne gwaru turystów - tak wąskie, że miejscami wystarczy stanąć na środku, wyciągnąć ramiona , by dotknąć palcami dyszących upałem murów miasta.
Uśmiecham się - bo kolejny raz, mimo zmiany kierunku, trafiam w to samo miejsce. Którędy teraz? Już tu byłam. Pamiętam ten zapach świeżych ziół , czosnku i dobrze wypieczonego ciasta. Tracę orientację, gubię czas.
Zachód słońca. Cienie wydłużają się. Ale miasto żyje nadal.
Ulegam złudzeniu, że gdzieś między murami zapętlił się czas i wciąż panuje zwyczaj obdarowywania dziecka płci męskiej pałacem.
Wyobrażam sobie sędziów zasiadających za kamiennym stołem w Miejskiej Loggi, dostrzegam upływ czasu w poruszających się wskazówkach mechanizmu na wieży zegarowej. I tylko gwar dobiegający z licznych kafejek, błysk fleszy aparatów fotograficznych, powtarzający się bezustannie dźwięk zwalnianej migawki każe mi pamiętać, kim jestem, jaki to dzień, miesiąc i rok.
Wyobrażam sobie sędziów zasiadających za kamiennym stołem w Miejskiej Loggi, dostrzegam upływ czasu w poruszających się wskazówkach mechanizmu na wieży zegarowej. I tylko gwar dobiegający z licznych kafejek, błysk fleszy aparatów fotograficznych, powtarzający się bezustannie dźwięk zwalnianej migawki każe mi pamiętać, kim jestem, jaki to dzień, miesiąc i rok.
Lśniący w zachodzącym słońcu bruk nabiera nieco innej barwy. Dzień w Trogirze dobiega końca. Ale już wiem, że tu powrócę, by raz jeszcze odbyć fascynującą podróż w czasie.
Pozdrawiam - M.