środa, 27 stycznia 2016

Depozyt

 
  
Do niedawna byłam przekonana, że wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Że nikt poza mną nie może mieć wpływu na moje tu i teraz. No bo przecież sama  zdecyduję , że  tak  - albo nie. A to, czy  uśmiecham się do innych i w razie potrzeby pomagam wyciągając do nich dłoń -  kompletnie nie ma wpływu na rozwój mojego potem. Jednak ma. Bo pomaga zgromadzić kapitał -  na Bankowym Koncie Emocji.
 

Każdego dnia staram się dokonywać  pozytywnych wkładów. Bo przytulam czyjeś problemy i rozumiem.  Tworzę tym samym  depozyt dobrych uczuć. Zasób gotowy do wypłat w każdej potrzebnej mi chwili. Dlatego też mieszam w tej  szklance z zaparzoną  nie dla mnie herbatą. Trzy razy w lewo, trzy razy w prawo, bo wiem, że tylko tak będzie wystarczająco słodka. Odkładam siebie na potem, bo mam tyle do wysłuchania nie swoich historii. Mamo, bo wiesz, że Paulina..., a Miśka to.... No i inni w sumie też.  Tyle ich przecież - tych innych. I ich historii. Tak pilnych do natychmiastowego przegadania. Pocieszam też  i  dotrzymuję danego nie tylko sobie słowa.  Buduję swoje rezerwy, kwoty zaufania, które potem mogę wydawać do woli.  Na uwieranie w bucie. Na nagły spadek dobrej formy i rozpacz jak zwykle bez dna. Tworzę zasoby dobrych emocji -  do wykorzystania w razie nagłej od losu potrzeby


A tu między nami spokój. Zwyczajny dzień pełen zwyczajnych chwil. Szczery gest bez przeliczania go na opłacalność, choć odkładany na emocjonalny procent.  Gorący kożuch na zmarszczonym  w szklance mleku. Znowu za mocna herbata  i  cierpliwość, której mi dzisiaj zabrakło. Dolewam więc wody, dosypuję cukru. Mieszam. Trzy razy w lewo, trzy razy w prawo, żeby ta wcale nie dla mnie mieszana herbata nie była czasem za mało słodka. Zapisuję cierpliwość, że do kupienia lub odnalezienia w trybie pilnie przyspieszonym. Zdejmuję z mleka kożuch. Przytulam i wybaczam. Wyciągam wreszcie z palca tą strasznie bolącą drzazgę. I  zapominam -   że dokonuję tym samym drobnych wpłat. Siłą rzeczy zasilam konto w moim małym Emocjonalnym Banku Uczuć. Tworzę swój kapitał dobrych stosunków z ludźmi. No kocham po prostu.




Do napisania. Pozdrawiam - M. 
                                                                                 
                                        


PS - Bankowe Konto  Emocji ? Polecam  "7 nawyków skutecznego działania
S. R. Covey'a. Uczy życia i właściwego spojrzenia. Warto.

środa, 20 stycznia 2016

Samo - się


 
Mieszkają chyba w każdym domu. Czasami potykam się o nie przechodząc obok lustra. Zazwyczaj noszą wygodny sweter i miękkie skarpety. Pilnują odrobionych lekcji. Odpowiadają na zapytane. Przytulają  od dawna nieprzytulane i znowu zapominają wyładować wymytą wieczorem zmywarkę. Pokroją. Przyprawią i zaprawią  gotującą się kolejną pomidorową z makaronem. Zrobią listę pilnych i tych zupełnie niepotrzebnych domowi zakupów. Obiorą i zetrą na tarce  warzywa do obiadu i strasznie nabrzmiałą za dnia złość. Przypomną o ortodoncie i że w końcu trzeba iść do tego kardiologa. O nieoddanym jeszcze rysunku na plastykę. O nieodwiedzanym dawno fryzjerze i o tym kontakcie  w przedpokoju, który wisi na ostatnim już kablu. No i o śmieciach, że są już do wyrzucenia. Po przyjściu z pracy zetrą plamę po zaparzonej rano kawie, sprzątną rozsypany znowu cukier i okruchy po porannym łamaniu chleba. Ktoś by się zapytał, jak się to wszystko dzieje ? No jak to - samo - się... dzieje. No przecież !

 
Czasami jednak zdarza się, że Samo - się  nagle zaczynają chorować. No nie są w stanie po prostu. Bo temperatura, bo ręka sztywna i obolała w nadgarstku. Bo bez lekarza i leków ani rusz, a już o żadnym obieraniu marchewki czy selera to mowy nawet nie ma. Bo nawet kubek z herbatą staje się tak ciężki, że aż boli. No i  założenie kurtki to nagle przeszkoda nie do pokonania   w tej pierwszej osobie liczby pojedynczej I nagle wtedy okazuje się, że nic jednak samo - się nie dzieje. Że potrzebny jest ktoś, co to  posprząta rozsypany znów cukier. Przypilnuje, obierze, zaprawi i doprawi. I  - co najważniejsze - okazuje się również, że tych  Samo - się mieszka w domu  trochę więcej niż można było przypuszczać. Że nie jestem z tym wszystkim sama.  No bo te inne Samo - się nastawia  wywar na kolejną pomidorową, ucierają warzywa do obiadu i same  przypominają sobie o tym kontakcie, który wisi na ostatnim już kablu. Pomagają założyć kurtkę w pierwszej osobie liczby mnogiej i nawet smażą kotlety mielone. Robią dawno odkładany porządek na półce i zapamiętują datę kolejnej wizyty u ortodonty. Choruję więc i zachodzę w głowę,  jak to się wszystko dzieje ? No jak to ? Samo - się przecież dzieje... Tak jakoś...



Pozdrawiam - M.

 ****************

PS - na szczęście z mo ręką jest już dużo lepiej. Wyniki niedobre ( ASO jednak za wysokie ), ale za to wiedza, którą zdobyłam w przeciągu ostatnich  trzech tygodni - jest naprawdę bezcenna.
 
****************