sobota, 22 lutego 2014

M.


 

Dziękuję.  Za cierpliwość, wyrozumiałość, uśmiech i łzy. Za pełną skalę uczuć i emocji. Troskę  i  beztroskę. Za spojrzenie dające do zrozumienia, że przecież wszystko się doskonale rozumie. Herbatę z sokiem malinowym - gdy trzeba - i kwiaty - gdy nie trzeba. Wspólne dojrzewanie do siebie i szukanie mądrych kompromisów. Ból, który pomógł odkryć prawdę o sobie i poznać granice wytrzymałości , zrozumieć bezmiar uczucia. I jeszcze za pewność i  poczucie bezpieczeństwa. Za ciszę chwilami nabrzmiałą żalem i słowa ciężkie od znaczeń. Przyjaźń, bez której by mnie nie było. Miłość odmienianą przez wszystkie pory roku i nastroje - czasami trudną i bardzo wymagającą. A czasami jak cytat z filmu romantycznego. Zupełnie jednak inną niż ta na przesłodzonych, różowych kartkach walentynkowych. Ale za to prawdziwą i dojrzałą. Na co dzień, nie tylko od święta.  Dziękuję.


Pozdrawiam - M.
***********************
PS - Dziś podejście drugie, nie - uzupełnione. Aktualne, mimo że pierwotnie datowane na 14 lutego.

niedziela, 16 lutego 2014

Butelkowe zauroczenie


Ostatnie chwile niecnierobienia. Od kołowrotu codzienności dzieli mnie tylko kilka rozdziałów "Listu w butelce"  Nicholasa Sparksa. Moje butelkowe zauroczenie. Zainspirowana innymi blogami od dłuższego czasu rozglądałam się za dużymi butlami. Kolorowymi.  Zamiast wazonu i w opozycji do niego. Znalazłam podobne, ale  całkiem przezroczyste, bo uznałam, że takie będą najbardziej moje. W butelkach stojących na stoliku obok kanapy - gałązki eukaliptusa zamiast pełnego uczuć listu. Nie szkodzi. Listki roztarte lekko między palcami pachną nieziemsko !
***************
Czas wracać do codzienności. Najpierw trzeba  zajrzeć do kalendarza i sprawdzić, co jest w planach na nadchodzący tydzień ?
Pozdrawiam - M.



wtorek, 11 lutego 2014

Egoizm





Kolejny słoneczny dzień. Uśmiechnięty. Leniwy. Z książką  (  "Woda dla słoni" Sary Gruen - polecam ! ) i z zakupowymi planami na najbliższe tygodnie. Z dobrym filmem i nielimitowanym dostępem do ciepłego koca.  Spokojny. Lubię takie dni. Lubię zaspany budzik i brak pośpiechu. Lubię notes oklejony karteczkami przypominającymi o zrobieniu różnych rzeczy   -  ale   ...  bez określonego terminu. Zrobią się przecież - same, kiedyś. Lubię błogie poczucie bezkarności. I świadomość, że niczego nie muszę.
Jeszcze kilka lat temu taki stan rzeczy był nie do pomyślenia ! Jedynym słusznym sposobem funkcjonowania był ciągły pośpiech. I przekonanie -  że muszę, że  powinnam, że trzeba. Praca, przedszkole, świetlica, stosy papierów. Kursy, szkolenia, dom, tony dokumentacji do teczki z awansem. I wyrzuty sumienia na samą myśl o wygodnym fotelu i miękkiej poduszce. Kierat zobowiązań  i  ambicji. Ślepy zaułek. Bezduszny mechanizm wymagający ciągłej dyspozycyjności, wyrabiania się  na czas i jedynie słusznych rozliczeń - " in plus ". Ale do pewnego momentu - do chwili, kiedy odebrany po dwóch tygodniach od mojej operacji wynik badania histopatologicznego wyraźnie dał mi do zrozumienia, że ... mogę mieć plany na przyszłość. Tyle tylko, że ta przyszłość powinna być już  zupełnie inna.


Zmądrzałam.  Teraz bezustannie uczę się szukać w tym, co się wokół mnie dzieje, samych pozytywów. Uczę się w codziennym zabieganiu znajdować małą chwilę wyłącznie dla siebie. Uczę się cieszyć z drobiazgów, choćby z kolejnego już słonecznego dnia. Uśmiechniętego. Leniwego.  Chwilami jeszcze zwycięża we mnie ten dziwny brak rozsądku i troski o siebie samą. No cóż, nie  tak łatwo  zmienić swoje nastawienie do życia i głęboko zakorzenione przekonanie, że dbanie o siebie, to przecież zwykły egoizm.


Pozdrawiam - M.





************************

Posłuchajcie koniecznie  tego cudownego połączenia dwóch przepięknych utworów w niesamowitym wykonaniu. Doładujcie się pozytywnie na resztę dnia  - klik ! ( teledysk to fragmenty świetnego filmu "Joe Black" - polecam bardzo, bo to wyjątkowo  mądrze opowiedziana  historia o afirmacji życia ).

czwartek, 6 lutego 2014

Tajemnica



W gruncie rzeczy to niewygodne brzemię. Dla jednych jest darem, dla innych  - kamieniem, który zaczyna dotkliwie uwierać w najmniej oczekiwanym momencie. Uciążliwą znajomością faktów niedostępnych dla innych.

************
Każdy z nas żyje z jakąś tajemnicą. Swoją lub cudzą. Mniej lub bardziej strzeżoną i tajemniczą właśnie. Ważną. Wiedza, komu ją powierzyć, jest wypadkową doświadczeń, doznanych wcześniej przykrości i rozczarowań. Strachu o umiejętność dochowania sekretu.  Sęk w tym, że  nie zawsze sprawdza się w 100 %. Liczba powtórzeń i eksperymentów nie jest miarodajna  - zbyt dużo zmiennych, które nie gwarantują pozytywnego wyniku. Nawet w przypadku dobrze przygotowanego przez życie wzoru. Dla mnie - jest pieczęcią zamieniającą znajomość w głębszą zażyłość. Taką  na zawsze. Na zgodę i nie - zgodę. Testem lojalności. Wielkim zobowiązaniem ( się ) - do milczenia. Nic chyba bardziej nie zbliża ludzi, niż wspólny sekret.


 Ja też żyję z tajemnicą. Swoją i nie - swoją.  Ważną, choć wcale nie mroczną. Pamiętacie z dzieciństwa te mniej ważne sekrety ? Pamiętacie kolorowe szkiełka, które skrywały zerwane listki, źdźbła trawy, główki kwiatów lub wielobarwne papierki ? Miejsce ich zakopania pokazywało się w zaufaniu ( " .... pamiętaj, tylko nie mów nikomu ! ... " ), a po kilku godzinach wiedziały o tym wszystkie dzieciaki. "Papużko, papużko - powiedz mi coś na uszko. Nie powiem ci, boś ty plotkarz, powtórzysz każdemu, kogo spotkasz !"
  
Wy też macie swoje tajemnice ? Pozdrawiam - M.




**************************************

Lenistwo na całego ... ! Czego nie zrobię dziś, nadrabiam następnego dnia ; ) Odsypiam. Mam czas na przeglądanie, wertowanie, szukanie. Wreszcie też będę mogła odwiedzić wiele z Was, bo w codziennej gonitwie nie jest to, niestety, możliwe ! I jak tu nie lubić takiego stanu rzeczy ? Ja lubię. I to bardzo ...

niedziela, 2 lutego 2014

Wyhamowanie



Dwa tygodnie wolnego przede mną. Od pracy, od roboczych tygodni kończących się równie roboczymi weekendami. Od rozpaczliwego szukania chwili tylko dla siebie. Muszę wcisnąć  reset  i naładować akumulatory, zanim znów wpadnę w wir pracy i dodatkowych zajęć. Za dużo spraw i ludzi odłożyłam na później. Muszę   je / ich   teraz dogonić. Muszę przekonać się raz jeszcze, że cisza potrafi mówić i poczuć komfort słuchania siebie. Wyspać się po prostu ( sic ! ), by kolejny raz dojść do wniosku, że zdecydowanie najciekawszy świat, to ten między poduszką a policzkiem. Znaleźć czas na zwyczajną rozmowę, spokojne wypicie porannej kawy. I na ludzi. Na pisanie, pozwalające przepuszczać słowa przez filtr osobowości.  Na książki, pichcenie, dom.  Na życie po prostu !

**********************
 A wnętrzarsko ?  Intensywnie myślę o kupnie lampy do pokoju dziennego ( trudno uwierzyć, ale nie mam jej od dłuższego czasu )  i o zagospodarowaniu na nowo podświetlanej wnęki. W planie szklane pudełka Agi i czarno - białe zdjęcia z wakacyjnej wyprawy do Wenecji ( relacja tutaj --> klik ! )

Pozdrawiam - M.



**********************
PS - Wasze komentarze sprawiają mi niesamowitą radość !  Już się bałam,że moja pisanina nikomu nie jest potrzebna ( poza mną samą  ), że to nie miejsce na taki emocjonalny ekshibicjonizm. Bo tylko wnętrzarsko powinno być. Zmiany, ruch, nowości i to, co modne. Dziękuję :)